Przygoda się rozpoczyna...
No i lecę do tej Tajlandii, chociaż sama jeszcze w to nie wierzę. Dopiero co było moje goodbye party w Warszawie. Mnóstwo znajomych, muzyka, tańce i alkohol.
A teraz jestem na pokładzie samolotu "Air Swit" - i lecę z Kijowa do Bangkoku. Po mojej prawej stronie rozciąga się przepiekny widok za, którym jeszcze do niedawna tak bardzo tęskniłam. Przepiękne chmury, puszyste, białe kłębuszki rozciągające się jak dywan na całej długości horyzontu, a ja delikatnie unoszę się nad nimi i z góry podziwiam to niezwykłe zjawisko, któremu towarzyszy jaskrawe słońce.
Jest bosko... Samolot też niczego sobie- Boeing 767 o mocnych żółto niebieskich barwach, tylko niestety telewizorki nie działają, ale za to mam czas, aby przeczytać książkę o Tajlandii napisaną przez Martynę Wojciechowską. Jeden z moich pożegnalnych prezentów - dziękuję Blaniu, Arturze i Łukaszu :)
Obsługa na pokładzie jest bardzo miła, za moment poda napoje. Ocho! Winko też mają. A co mi tam, red one please! :) Przelewam je starannie do kubeczka, tego ze zdjęcia powyżej - dziękuję Mery :* Teraz już tylko relaks...
Powodzenia Alicja! Na maxa mnie cieszy, że się zdecydowałaś na tą przygodę i trzymam kciuki mocno :-) Kto wie, może niedługo wpadniemy z odwiedzinami do Bangkoku- w końcu daleko z Chin nie mamy :-)
OdpowiedzUsuń