Masaż, czyli
tajski "Monster Truck"...
Za namową Sylwii postanowiłam pójść po raz pierwszy na
tajski masaż. Powiedziała mi, że nie jest to do końca przyjemne, albo właściwie
trudno powiedzieć czy jest to przyjemne, ale na pewno na drugi dzień poczuję
się lepiej. Twierdziła, że moje mięśnie
odpoczną, a wszelkie spięcia odejdą w zapomnienie. Właśnie o to mi chodziło, bo
po długiej podróży z Warszawy wszystko mnie bolało, szczególnie plecy.
Po pracy w szkole poszłam do pobliskiego salonu SPA. Z
resztą nie trzeba ich długo szukać. Po drodze do domu są przynajmniej trzy.
Weszłam do tego pierwszego z nich, bo upał po mimo tutejszej zimy jest dość
męczący. Na miejscu powitała mnie gromadka uśmiechniętych Tajek – „saładi kaa”.
Odpowiedziałam to samo, czyli dzień dobry. Po chwili dobiegła do mnie
drobniutka masażystka i podała mi szklankę wody. Wyglądała uroczo i
sympatycznie. Miła związane włosy w kok, który ozdabiał kolorowy kwiat, powaby
strój i szczere, uśmiechnięte oczy. Gdy
odetchnęłam, wskazała mi przebieralnię
gdzie zmieniłam ubranie na bardziej swobodne, uszyte z płótna.
W salonie panował błogi, eteryczny nastój z przyjemną muzyką
w tle. W sam raz na odrobinę relaksu. Tajka starannie umyła moje nogi. Razem
udałyśmy się do dużej sali gdzie za kotarami znajdowały się maty i poduszki.
Położyłam się na wznak i zamknęłam oczy. Czekałam tak przez chwilę na upragnioną
przyjemność. Pomyślałam sobie - jak tu fajnie, w imię czego wracać do tej zimnej i
smutnej Polski? Odpływałam z marzeniami i czułam się wspaniale. Ogarnęła mnie
cisza i wewnętrzny spokój.
Tajka uklęknęła przede mną i pomodliła się, po czym delikatnie
zaczęła masować moje nogi. Uciskała palcami odpowiednie punkty w stopach
odpowiadające narządom wewnętrznym .Taki
masaż oprócz samej przyjemności masowania ma właściwości lecznicze. Niestety, to tyle co wiedziałam na ten temat.
Niestety jak się okazuje, aby odpowiednio przygotować ciało, nie wystarczy
zwykłe mizianie opuszkami
palców. Trzeba naprawdę mocno uciskać. Moja
delikatna Tajka zamieniła się w bezlitosnego monster trucka. Robiła ze mną niesamowite rzeczy! Wbijała kolana w
każdy centymetr mojego ciała. Ugniatała, ściskała, gniotła mięśnie. Kolejno
nogi, ręce, biodra i plecy. Czasami ból był tak uciążliwy, że czekałam tylko z zaciśniętymi zębami, aby
szybko się skończył. Zamknięte oczy zaciskałam coraz bardziej z niedowierzaniem.
– Skąd w tej małej kobitce tyle siły, czy nie ma już dość? A później przyznaję,
że w myślach i rewanżu, też skakałam po niej i wyginałam ręce!
Na koniec, stawała na moich plecach trzymając splecione w
obwarzanek nogi. Wtedy już nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać do rozpuku z
całej tej sytuacji. Tajka spadła i również
zaczęła się śmiać. Po chwili podziękowała niskim ukłonem ze złączonymi
rękami przy głowie okazując mi szacunek czyli „łaj”. Po powrocie z przebieralni
dostałam ciepłą herbatę i rachunek.
Cała ta przyjemność kosztowała mnie łzy, śmiech, ból i
jakieś 15 zł. :*
Komentarze
Prześlij komentarz