Lost in translat ion… Do Phatum Thani, czyli dzielnicy w której mieszkam trafiłam z lotniska o 6 rano. Taksówkarz, wziął ode mnie prawie trzy razy więcej za kurs niż powinien. No cóż na początku zawsze zdarzają się takie sytuacje. Tym bardziej jak się jest białym, czyli w mniemaniu tutejszych ludzi po prostu bankomatem. Trudno, byłam tak bardzo zmęczona podróżą, że dałabym mu i cztery razy więcej, byleby włączył klimatyzację i zawiózł mnie na podany adres. Po przygodzie na Tajwanie, nauczyłam się, aby mieć przy sobie adres napisany znakami. Azjaci nie czytają alfabetu. Nie rozumieją też, kiedy próbujemy przeczytać co jest napisane. Zarówno chiński jaki i tajski posiada tony. Należy skrupulatnie się ich trzymać, ponieważ usiłując jedynie przeczytać fonetyczny zapis, możemy być pewnie, iż nikt nas nie zrozumie. W chińskim wyróżnia się cztery tony, zaś w tajskim aż pięć. Oznacza to, że każde słowo można wypowiedzieć na kilka sposobów. Tworząc zadnie złożone z kil...
2012 r. Alicja stawia wszystko na jedną kartę, kupuje bilet w jedną stronę do Bangkoku i opuszcza swoją ukochaną Polskę. Daje sobie trzy miesiące na rozwikłanie swojej egzystencjalnej zagadki i odnalezienie w Azji odpowiedzi. Ostatecznie została w Tajlandii 5 lat. 2017 roku, bezpośrednio z Tajlandii rusza do Meksyku, a to za sprawą głosu serca. Z duszą na ramieniu rozpoczyna kolejny zadziwiający etap życia. Nowe doświadczenia, wiedza i odmiana pochłaniają Alicję na kolejne 7 lat...