Przejdź do głównej zawartości

Kobieta, która uwięziła duszę dziecka w lalce



Oto historia kobiety, która uwięziła duszę dziecka w lalce

Mananya Boonmee, z kobiety na skaju załamania nerwowego, żyjącej w ubóstwie, stała się znaną w całej Azji milionerką. – Choć niektórzy okrzyknęli ją oszustką – Dla wielu Tajów stała się bohaterką, potwierdzającą istnienie sił nadprzyrodzonych.


    Zanim przeczytasz...

Aby zrozumieć tę niewiarygodną historię, należy wspomnieć o kilku kwestiach:

 Tajowie są Buddystami i animistami. Oznacza to, że wierzą w... duchy. – A dokładniej, że nie tylko ludzie, ale również zwierzęta, rośliny, a nawet martwe przedmioty posiadają duszę.

Ale to nie wszystko! Uwielbiają symbolikę, w której doszukują się znaczeń. Czytają horoskopy. Chodzą do świątyń, ale nie tylko po to, aby się modlić! Często odwiedzają święte miejsca, aby spotkać się z mnichem, który wyznaczy np. najlepszą datę ślubu. Są zatem uduchowieni.

Każdy Taj posiada amulet (a nawet kilka, zawieszonych na szyi), które generuje szczęście i powodzenie w życiu codziennym.

Większość mężczyzn tatuuje swoje ciała. Jest to tradycja, która była praktykowana wśród żołnierzy. Mnisi tatuowali walecznych młodzieńców, aby zapewnić im w ten sposób świętą ochronę przed wrogiem. Tatuaże często zawierają mantry i modlitwy.

Tajowie budują specjalne domki dla duchów, między innymi po to, aby te miały, gdzie mieszkać. Dzięki temu nie muszą nawiedzać ludzkich domostw. Składają dary „swoim” duchom, aby te im sprzyjały. Co więcej, czczą je, ponieważ – jak powszechnie wiadomo – to duchy zamieszkały Ziemię jako pierwsze, na długo przed ludźmi.

Dlaczego o tym wspominam? – Z prostego względu. Dalsza część tego artykułu, może wydać się polskim czytelnikom, abstrakcyjną treścią. Bajeczką wyssaną z palca. Dlatego też, aby uwierzyć w tę historię, należy zapoznać się z tokiem myślenia dalekim od naszego. Mi samej zajęło wiele lat, aby mniej więcej odnaleźć się w tej obcej kulturze.

    A teraz wróćmy do opowiadania!

Mananya Boonmee – czyli tajską milionerkę, poznałam osobiście! Spotkałam ją zupełnie przypadkiem w jednej z restauracji. Siedziała z koleżanką i swoim „cudownym dzieckiem”, dosłownie stolik obok. Była tyciutka – nawet jak na Tajkę – i mimo swojej pięćdziesiątki, wyglądała, jak nastolatka. Jej ubiór był mocno ekstrawagancki – rockowa czarna sukienka, rajstopy kabaretki i mocny makijaż. Nie umiałam, postąpić inaczej, jak tylko podejść do niej, przywitać się i zapytać czy ona to przypadkiem, nie...ona?! – No wiecie, zawsze można się pomylić. – Ale nie pomyliłam się! – Ona to była ona! Czyli Mananya Boonmee. Przedstawiła się, swoją towarzyszkę oraz cudowne dziecko. Byłam w niebo wzięta i mimo jej bardzo słabego angielskiego, zgodziła się poświęcić mi chwilę, aby opowiedzieć swoją historię.

– A było to mniej więcej tak...


    „Zmiana albo śmierć”

    Nontabhuri, Tajlandia, rok 2012

Był środek dnia. Wiejskie tropikalne zabudowy – czyli dżungla z wykarczowanymi pod uprawę polami. Z oddali szumiał niewielki strumyczek, a słońce, po mimo tropikalnej zimy, świeciło z całych sił. Upał jednak nie zniechęcił do gry w piłkę, gromadki dzieciaków. Dorośli z kolei wykonywali codzienne obowiązki, nie zapominając o uśmiechu na twarzy. Uśmiech w Tajlandii jest jak ubranie – każdy jest w niego odziany. – Oczywiście u jednych oznacza faktycznie zadowolenie, u innych irytację, której nie wypada okazać publicznie. Pokazywanie negatywnych emocji, jest czymś w rodzaju braku kontroli nad sobą i złymi manierami. W sąsiedztwie znajdował się dom, podobny do innych. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, no może jedynie tym, że nigdy nikt z niego nie wychodził, a jego właścicielka podobno nigdy się nie uśmiechała...

Mananya Boonmee siedziała jak zwykle skulona w swoim fotelu. Nie poruszała się. Z trudem można było zauważyć czy w ogóle oddycha. Pokój, w którym się znajdowała, jak i cały dom był zatopiony w mroku, choć za oknem było jasno i tętniło życie. Mananya Boonmee była owinięta szerokim jedwabnym szlem, który równie dobrze mógł służyć za koc. Wyglądała jakby było jej zimno, mimo iż temperatura bez klimatyzacji było nie do wytrzymania. Mananya Boonmee jest zwykłą kobietą po czterdziestce. Mieszka sama. Jest zrozpaczona przez liczne rozczarowana. Ludzie, wyrządzili jej krzywdę. Bo przez swoją emocjonalną kruchość bądź ludzką słabość odwracali się od niej, kiedy potrzebowała wsparcia. Przede wszystkim jednak, jest nieszczęśliwa i wycofana. Od dłuższego czasu z nikim właściwie nie rozmawia. Może jedynie odpowie sąsiadce na przywitanie Sawadee Kha, czyli dzień dobry. Jej los był i jest na tyle okrutny, że skazał ją na samotność. Nie udało jej się założyć rodziny, co było jej największym pragnieniem. Każdy mężczyzna, którego pokochała, zostawiał ją, gdy przyznawała się do swojej bezpłodności. Czuje się wybrakowana i mało wartościowa jako kobieta. – W końcu nie była w stanie dać nikomu potomka. Niestety, jak to w życiu bywa, nie zawsze dostaję się to, czego się pragnie. Nie każdemu, dane jest być pięknym, wysokim, bogatym, zdrowym czy posiadać rodzinę i dziecko. Mananya obserwując postawę ludzi i to, z jaką łatwością odepchnęli ja na margines społeczny, zachorowała na depresję. Z upływem lat była bliska załamania i nie widziała dalszego sensu życia. Stwierdziła, że albo coś się zmieni albo... umrze. Trwała w egzystencjalnym zawieszeniu, aż do momentu, kiedy narodziła się w jej głowie niezwykła myśl. – Co, jeśli w moim życiu pojawi się ktoś, kto mnie pokocha na dobre i złe? Ktoś kto mnie nigdy nie oszuka, nie opuści? Ktoś taki komu można ufać? Ktoś idealny?!




Następnego dnia Mananya Boonmee obudziła się wcześnie rano. Poczuła jakby jej ciało było lżejsze o dziesiątki kilogramów. W jej myślach zagościł wymarły przed laty optymizm. Na jej twarzy wymalował się nawet delikatny uśmiech. Sama Mananya Boonmee nie mogła uwierzyć w to co czuje, dlatego dla pewności wysunęła powoli dłoń w kierunku twarzy. Zaczęła dotykać swojego ciała badawczo i delikatnie. Rzeczywiście nie było już na niej smutku – Uda się. – pomyślała – To ten dzień! Od dzisiaj już nigdy nie będę samotna. Od teraz do mojego życia wrócą barwy szczęścia.

Po śniadaniu zaczęła szykować się do wyjścia. Wybrała ładną sukienkę, włosy uczesała i pomalowała usta szminką. Spojrzała w lustro i rozpoznała w odbiciu osobę, którą kiedyś znała, choć nie widziała tak strasznie dawno. Z każdą chwilą czuła się jeszcze lepiej, co dało jej wiarę w to, że jej plan jest właściwy. Gdy była gotowa, wspięła się na palce i zdjęła z szafy metalową puszkę. Od zawsze wkładała do niej swoje mizerne oszczędności. Po dłuższym czasie coś tam się nawet uzbierało. Bez chwili zawahania, spakowała całość pieniędzy do torebki. Zasunęła zamek i założyła torbę na ramię. Poklepała ją lekko jakby na szczęście i wyszła. Po przejściu kilku kroków, odwróciła się by spojrzeć na dom. Prawie nigdy nie oglądała go z tej perspektywy. Zawsze przecież siedziała w fotelu zawinięta w kłębek, bojąc się chociażby wyjrzeć przez okno. Wyszła na główną szosę, gdzie znajdował się postój taxi skuterów (to jeden z najpopularniejszych środków lokomocji w całej Tajlandii).

Zgodnie z prośbą, kierowca zawiózł Mananya Boonmee do miasteczka, gdzie znajdował się market. Mimo wczesnej pory, było już bardzo tłoczno. Zapachy świeżo gotowanego street-foodu uwodziły kubki smakowe przechodniów. Na straganach można było znaleźć dosłownie wszystko. Stoiska i sprzedawcy, przekrzykiwali się w licznych ofertach, jednak Mananya Boonmee nie zwracała na nich uwagi. Jakby kompletnie ich nie dostrzegałaa. Przecisnęła się przez zatłoczone uliczki i udała się do jednego z niewielkich sklepików. W środku znajdowały się różnego rodzaju gadżety. Kobieta weszła nieśmiało i skierowała się do półki z lalkami. Zaczęła się im przyglądać w dość nietypowy sposób. Wydawało się jakby kogoś szukała. Jakby przyglądała się ludziom, a nie zabawkom. Po krótkim namyśle wybrała jedną z nich. Lalka była dość spora. Swoim wyglądem przypominała uroczego, małego chłopczyka. Mananya Boonmee uśmiechnęła się i zapłaciła. Ukłoniła się, składając ręce i wykonując łaj, żegnając z zadowoleniem ekspedientkę.


    „Narodziny lalki z duszą dziecka”

Mananya Boonmee wróciła do domu. Wypakowała lalkę z pudełka i posadziła ją na krześle. Zaczęła do niej przemawiać. Początkowo dość nieśmiało. – W końcu jeszcze nie za dobrze się znali. Potrzeba czasu, aby móc swobodnie ze sobą obcować. – Stwierdziła i poszła przygotować kolację. Była podekscytowana, bo mogła w końcu przyrządzić posiłek z przyjemnością dla dwóch osób, a nie z konieczności dla siebie samej. Przygotowała zastawę dla dwóch osób. Talerze, sztućce i szklanki. Podzieliła po równo smażony ryż i liście bazylii. Nalała wody do picia i usiadła naprzeciwko lalki. Spojrzała na nią i nagle posmutniała. Z euforii naszło ją nagłe poczucie beznadziei – Ty nie żyjesz! Nie żyjesz... Jesteś tylko zwykłą... – urwała i pokręciła głową. Zamknęła oczy i głośno westchnęła. Zastygła na moment w zawieszonej na rękach pozie, po czym niespodziewanie szarpnęła obrusem. Odsunęła się od stołu, wytarła ręce i wstała gwałtownie. Wzięła lalkę i poszła z nią do kuchni. Otworzyła szafkę, jedną później kolejną. Zaczęła wyciągać z nich liczne słoiczki z ziarnami ryżu i roślin jadalnych. Wzięła do ręki duży nóż i precyzyjnym cięciem rozcięła brzuch lalce. Wysypała z korpusu jej „wnętrzności” na podłogę. Następnie, na ich miejsce, zaczęła wsypywać nasiona, które są symbolem nowego życia. Zabieg ten dodał również odpowiedniej ciężkości lalce, tożsamej z wagą małego dziecka. Na koniec Mananya Boonmee obcięła sobie pęk włosów i przyczepiła je lalce, aby stała się jeszcze bardziej ludzka. – Od dziś masz na imię Pech – powiedziała z uśmiechem na twarzy. A gdy kończyła swoje dzieło, zaczęła nucić hinduskie pieśni. Zwróciła się z modlitwą do bogini Parvati, która symbolizuje płodność. Poprosiła ją, aby obudziła w lalce duszę dziecka.

Dziwacy, wariaci, maniacy – Trzymamy się od nich z daleka, bo są nieobliczalni. Przyprawiają nas „normalnych” o dreszcze. Mimo to, ich życie jest fascynujące.

Piękne umysły robią to, co chcą na przekór logice, porządkowi, ludziom, prawom fizyki i matce naturze. Podejmują ryzyko, wychodząc przed szereg pospólstwa i zmieniają świat.


„Cudowne dziecko”

Tajlandia, rok 2015

    Pech, czyli pierwsze cudowne dziecko Mananya Boonmee, skończył właśnie trzy lata. Od kiedy ożył wszystko się zmieniło. Mananya Boonmee przestała chorować. Depresja po wielu latach przepadła bez śladu. – Dlatego postanowiła odtąd nazywać się Mama Ning.
Co więcej, Pech okazał się nie tylko wspaniałym towarzyszem, ale również zaczął przyciągać szczęście i korzyści finansowe.

W krótkim czasie wieść o “cudownym dziecku” rozniosła się w tajskim społeczeństwie. Sąsiedzi i znajomi stali się naocznymi świadkami dostąpienia nawrócenia. Mananya Boonmee z kobiety, która już nigdy w życiu, nie miała niczego dobrego doświadczyć, stała się Mamą Ning i miejską legendą. Ludzie zaczęli prosić ją o pomoc.

Warto wspomnieć, że lata dwutysięczne było wyjątkowo trudne w Azji po wielkim kryzysie finansowym, który rozpoczął się w 1997 roku, Tajowie, próbowali walczyć z bezużyteczną siłą nabywczą swojego batha. Waluta była jednak warta niewiele więcej od rolki papieru toaletowego. Nie mniej, Mananya Boonmee z dnia na dzień stawała się coraz bardziej majętna, co w tak trudnych czasach mogło oznaczać tylko i wyłączne – według Tajów – zasługę sił nadprzyrodzonych Petcha. Tak więc wokół jej osoby zaczęły gromadzić się tłumy spragnione dostąpienia podobnego szczęścia.



„Biznes wart miliony”

Tajlandia rok 2016

    Look Theb lub God’s child to nowa nazwa dla lalek stworzonych przez Mamę Ning. Można je kupić w sklepie właścicielki za odpowiednią kwotę. Cena lalek jest uzależniona od ich

wielkości i materiałów, z których została wykonana. Mama Ning zdradziła, że wykonując lalki lubi im nadawać bardziej upiornego wyglądu, aby ich rysy nie były takie – narak maj, czyli słodkie. Sklep Mananya Boonmee został wielokrotnie nazwany House of hunted dolls czyli Domem nawiedzonych lalek. Osoby z zachodu zaczęły je porównywać do słynnej z horroru laleczki Chuckey. Lalki oprócz swoich charakterystycznych rysów, posiadają często ludzkie włosy, są wypełnione nasionami oraz poddawane odpowiednim ceremoniom wykonywanych przez mnichów.

Look Theb są uznawane za żywe istoty! I tak też są traktowane.
Linie lotnicze
Air Asia dysponują specjalnymi biletami dla cudownych tajskich lalek,

aby zapewnić im szacunek i komfort podróży. W swojej ofercie posiadając odpowiednie menu dla lalek. Dzięki temu posiadacze cudownych dzieci nie muszą przewozić ich w luku bagażowym, ponieważ mają swoje fotele.

Posiadacze cudownych dzieci obdarowują je amuletami, cenną biżuterią, a także zabierają je do świątyni, aby mnich zrobił im święte tatuaże. Życie z Look Theb nie jest tanie, ale opłaca się, ponieważ w zamian za dobre traktowanie, przynoszą ludziom szczęście, dobro i zdrowie. Przede wszystkim są jednak wiernymi towarzyszami.

Look Theb są idealne! – twierdzą Tajowie. – Dlaczego? To przecież ludzi są do bani! – kłamią, poniżają, krzywdzą samych siebie i wszystko dookoła. Porzucają i łamią serca, tym którzy ich kochają.

Zastanawiasz się jak to w ogóle możliwe? 

Już tłumaczę!


Skoro lalka ma duszę, to znaczy, że żyje. A skoro żyje, to należy jej się SZACUNEK, jak każdej istocie, ponieważ taką zasadę praktykuje się w Buddyzmie!
Voila


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sanktuarium Prawdy w Pattaya

Co w życiu jest naprawdę ważne?  Po co żyjemy i co nas ogranicza?  Czy to nie absurdalne, że gatunek ludzki, który jest w stanie polecieć w kosmos, tak naprawdę nie wie o sobie prawie nic? Niektórzy z nas nie mają pojęcia czym są emocje, jak działa mózg i gdzie znajduje się pasmo oriona. Każdego dnia nasza cywilizacja uczy się czegoś nowego. Czy nadejdzie dzień kiedy sami sobie stanie my się alfą i omegą? Czy nauka i filozofia odnajdzie uniwersalną prawdę i odpowiedzi na najprostsze  wydawałoby się dla ludzi pytania? Jeśli tak, to gdzie należy szukać prawdy o życiu i świecie? Prawdy, która już jest, istniej i dzieje się nam zwykłym śmiertelnikom na codzień.  Jednym z miejsc, gdzie to właśnie PRAWDA sama w sobie, jest religią i filozofią to wyjątkowa tajska świątynia.  Prasat Satchatham, o której mowa, jest kolebką i punktem spotkań wszelkich wyznań, filozofii czy wiary w siłę wyższą.  Nie brakuje zatem akcentów religijnych z każdego zakątka świata, w tym rz...

Masaż Tajski, czyli tradycyjna sztuka uzdrawiania, która jest praktykowana do dziś.

W tym poście oprócz samego artykułu, dołączam wywiad z Piotrem Druzgałą, ekspertem w dziedzinie fizjoterapii, jogi i masażu tajskiego. Piotr jest moim wieloletnim przyjacielem i autorem książki "Miedzy Jogą, a fizjoterapią".    Zobacz video 1 z wywiadem:  Masaż Tajski wywodzi się z dawnej medycyny oraz sztuki Wschodu. Dzięki ogromnej wiedzy na temat ludzkiego ciała i ducha, odpowiednio wykonywane ćwiczenia dają nie tylko wspaniałe ukojenie, ale również przynoszą ulgę wszelkim rodzajom bóli mięśniowych, migrenom, objawom astmy, stanom depresyjnym i lękowym, a także zaburzeniom snu. Zobacz video 2 z wywiadem:  Jak działa uzdrawianie? Poprzez masaż rozciąga się mięśnie i odblokowuje przepływ energii dając odprężenie dla zmęczonych kończyn oraz umysłu. Istnieje wiele rodzajów tajskiego masażu. Podział i rodzaje technik zostały uwzględnione nie tylko na odpowiednie wskazanie do leczenia, ale również...

Fenomenalny "Alcazar Show" z najpiekniejszymi transwestytami w Tajlandii.

O co chodzi z Alcazar show w Tajlandii?     "Alcazar show" to wspaniałe przedstawienie same w sobie i może się poszczycić mianem "tanecznego wydarzenia" na skale światową. W przedstawieniu biorą udział tylko i wyłącznie mężczyźni, transwestyci i transseksualiści nazwani - "he/she", "ladyboys", a w Tajlandii "Kathoey". Ale dlaczego warto się tam wybrać?   Po pierwsze dlatego, że opisuje ten kabaret na moim blogu ( taki żart 😉 ), po drugie jest to piękne widowisko w stylu "Broadway" ze wspaniala oprawa muzyczna, swiatlami i przede wszystkim przepieknymi artyskami. Cena przedsawienia : 700 THB / 85PLN zwykle miejsca oraz 1000THB / 120 PLN miejsca VIP. Osobiscie uwazam, ze kupienie miejsca drozszego nie jest konieczne (takie mialam), poniewaz niewiel rozni sie ono od zwykjlego. Jednak cena wyzsza czy nizsza jest warta wydania tej kwoty. Po trzecie cały spektakl jest przygotowane pod okiem / oczy...