Melancholia i złota klatka czyli jak to jest wrócić na "stare śmieci"...
Mieszkając od 4 lat w Tajlandii zdażyło mi sie zmieniać adres 3 razy. Każdy z moich poprzednich domów ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Nie chodzi mi o same przygody, choć i do nich lubię powracać myslami, ale przede wszystkim, że te miejsca przypominają mi o mnie samej. To jaka kiedyś byłam, co robiłam na codzień, co czułam, co mnie cieszyło, a czego się bałam.
Na początku mieszkałam w hotelu "Diamond", który był dość przerażający i wyglądał jak zatopiony statek, którego wrak postanowiono wyłowić po stu latach. Choć i ten spróchniały "hotel" miał swój urok. Zdjeć nie pokaże bo niestety się nie zachowały :/
Drugie miejsce to moja tzw. "Złota klatka" i udało mi sie je odwiedzić wczoraj.To właśnie tu na osiedlu, którego architektura przypomina bardziej europejska nauczyłam się najwiecej o samej sobie, ludziach i miałam czas na przemyślenia. To miejsce kojarzy mi sie z radością i niezależnościa, ale rownież ciężkim okresem samotności.
Tak właściwie ta złota klatka dała mi największego kopa do zmian, do odważenia sie by coś zmienić. Nie miałam tam znajomych czy bliskich z którymi mogłam porozmawiać. Każdy dzień był właściwie czasem, który musiałam sobie wypełnić. Nie żałuje, choć bałam się, ze umrę gdzieś pośród Tajów i nikt mnie nigdy nie odnajdzie! Na szczęście tak się nie wydarzyło Haha. Zmieniłam prace, mieszkanie i poznałam wspaniałych ludzi.
Komentarze
Prześlij komentarz