Pora deszczowa w Tajlandii. Ahhh.. Jak to jest czy, aż tak źle?
Hmm.. szczerze mówiąc to zależy.
Pamiętam jak jescze rok temu twierdziłam, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Deszcz, a właściwie ścianą deszczu pojawia się zazwyczaj codziennie o określonej porze dnia i daje o sobie znać przez godzinę.
Moja recepta na ten czas było po prostu jego zaplanowanie I wykorzystanie. Pada najczęściej późnym popołudniem lub wieczorem ( choć rano też się zdarza). Niestety jest to moment kiedy większość ludzi kończy pracę i MARZY o szybkim powrocie do domu. No i klapa. Tutaj zaczynają się małe utrudnienia bo w momencie kiedy pada NIE da się iść. Deszcz jest tak intensywny, że ma się wrażenie bycia pod woda i żadną pancerna nawet parasolką życia nie uratuje. Jedyne wyjście- trzeba czekać.
Skoro czekać polecam Tajski masaż, który jest wszędzie pod ręką ( dokładnie tak, salonów typu SPA jest Bangkoku co krok), można również mieć zawsze przy sobie książkę I zaszyć się z nią w zadaszonym miejscu.Albo... bawić się telefonem i ten typ "czekania" Tajowie jednogłośnie wybierają.
Podążając dalej tokiem mojego radosnego myślenia sprzed roku czyli "wszystko się da, a pora deszczowa nie taka zła". Cofam te słowa. Ha ha ha :)
Pora deszczowa to jak takie opady śniegu w Polsce. Jak zawsze zaskakują wszystkich i unieruchamiają miasto. W Bangkoku jest IDENTYCZNIE. Nie da się nic zrobić. Nie wspominając już o tym, że ja codziennie zapominam zabrać że sobą pieprzoną parasolkę i muszę kombinować. Jakoś nie jestem w stanie zapamiętać, że napewno będzie padać przez nablizsze 3 miesiące codziennie. Ahhh...
Wracając do tematu.. Kokejna rzecz BUTY. Nie warto mieć ładnych. Chyba że na zmianę. Najlepsze gumoweanty poślizgowe. Japonki nie są złym pomysłem, ale mają wiele wad. W kałuży można je zgubić, poślizgnąć się I zabić. Tak naprawdę nie wiem czy jakie kolwiek buty cokolwiek pomogą. Najlepiej boso, ale wtedy jest szansa utrary stopy przez rozcięcie o jakieś niewidoczne szkło. Jednym słowem lekko nie jest.(głośne wzdychanie).
Poruszając się pieszo można zginąć z wielu powodów. Kolejny- stan wody po ulewie bywa bardzo wysoki. Ja nie raz zaliczyłam nurkowanie po kolana, aby dotrzeć do pracy. Później przez resztę dnia siedziałam w mokrym ubraniu. Później wiadomo przeziębienie...
Co jest najgorsze w porze deszczowej? Korki. Szansę na złapania taksówki bliskie zeru bo wszyscy w nie wsiadają by nie zmoknąć. Jednak jak się jest szczęściarzem i uda się wygac wyścig "kto pierwszy żąpie taksi" to czeka sterczenie w korku. Godzin, dwie.. Ja zawsze sobie myślę, że już umrę w tym korku z nudów albo mi odbije w najlepszym przypadku.
Co więcej nie można wysc gdzieś wieczorem. Ostatnio umawiam się z moimi koleżankami od tygodnia, że idziemy na pizzę. Nie da się. Codziennie ten sam scenariusz. PADA, ULEWA, POWÓDŹ, BURZA.
Na szczęście pora deszczora kiedyś się skończy i będzie Miło :)
A już na zakończę, żeby nie być już taka na "NIE", powiem że deszcz oczyszcza powietrze i zmniejsza się poziom smogu.
Jest rześko I przyjemniej się oddycha.
Komentarze
Prześlij komentarz