Przejdź do głównej zawartości

Jesteś zawodniku? Witaj w tajskim pierdzielniku!


"Pierdzielnik"- to określenie, które zaserwowałam, aby wyrazić "ład" panujący wewnątrz Tajskiego świata. Być może nie jest to ładne słowo, ale właśnie o to w nim chodzi.


Jak zdefiniować pierdzielniek? Mysle, ze jako zbiór, stos, sterty surowców w różnej fazie rozkładu. W Europejskim rozumieniu – śmieci. Najczęściej jednak są wymieszane z urządzeniami codziennego użytku tj. drobna elektronika, plastik, jedzenie czy ubrania. A tak właściwie to czego tam nie ma!      Ile tego jest? Całkiem sporo. Czasem jest to mała pojedyncza, niewinna „kupka” w rogu mieszkania bądź budynku. Jednak bywa to ogromne wysypisko śmieci w środku miasta, bądź pięknego egzotycznego krajobrazu.  Pytanie - Czy Tajowie to bałaganiarze?



www.allPhotoBangkok.com

Porównując tajskie mieszkania do naszych polskich, hmm.. zdecydowanie inna estetyka. Chyba lepiej tego nie robić. Dlaczego? No cóż postaram się wyjaśnić… 
Zacznijmy może od „słowa”, które dało początek naszej cywilizacji. Tak też  Tajlandia cieszy się swoim powiedzeniem mai pen rai – ( ไม่เป็นไร ), co oznacza „bardzo proszę” lub "nic się nie stało”. Używa się go wszędzie w każdej ilości i adekwatnie do sytuacji, tj. pomyłka, brak wiedzy (chodź tu mało kto się przyzna do ubytków) bądź nietakt.
„Pierdzielnik” – ma szeroki zakres rozumowania Tajskiej kultury. Może być dosłowny i mieć wyraz fizyczny jako - bałagan związany z nieuporządkowanymi rzeczami. Jednak posiada też postać metafizyczną, kulturową, która jest  niewidzialna dla oka  faranga*.

*Farang( ฝรั่ง ) w Tajlandii jest tym samym co Wai guo Ren – ( 外国人) w Chinach czyli cudzoziemcem o białej maści.

Przykład: Siedzisz w taksówce. Pewnie różowej bo takich jest najwięcej. Kierowca twierdzi, że wie gdzie jedzie. Ty z miejsca A do B masz przejechać 2km. Krążycie po mieście prawie godzinę. Licznik zatacza kolejne kręgi liczb. Zaczynasz się niecierpliwić, ale właściwie nic nie możesz zrobić. Dlaczego? Bo po pierwsze Angielski dla Taja to równie dobrze Francuski czy Niemiecki. Tak samo jak dla większości białych niewidoczna jest różnica między językami Azjatyckimi. W każdym razie wracając do taksówki.. Jedziesz i jedziesz, nie masz już pojęcia gdzie jesteś. Instynktownie rozglądasz się dookoła by rozpoznać jakieś miejsce. To na nic. Wszystko wydaje się identyczne. W głowie przypominasz sobie wszystkie wulgaryzmy świata. Bez sensu. Zatruwasz swój umysł mieszanką złości i gniewu wywołanego obawą przed nieznanym.

Jak kończy się ta historia i o co w niej właściwie chodzi?



Kierowca taksi nie przyzna się, że nie wie gdzie ma jechać. Będzie krążył przez godzinę lub dłużej, aż sytuacja sama się rozwiąże. Może być również tak, że nie zechce cię zawieźć na miejsce bo.. jest korek i mu się nie chce. 


www.allPhotoBangkok.com

Pani w hotelowym okienku, nie podejdzie do ciebie tylko dlatego, że przyszedłeś odebrać swój klucz. Trzeba poczekać. Być może właśnie rozmawia z koleżanką przez telefon lub „download’uje” zdjęcia na FB. Niekulturalnie jest komuś przeszkadzać, prawda?
Pamiętajmy o manierach – mai pen rai! 


Boże daj mi cierpliwość bo jak dasz mi siłe to ich wszystkich...

Po pierwsze na nic Twoja złość. Po drugie wypowiedzenie kilkunastu przekleństw (subiektywna opinia) w Tajlandii nie daje nic. A o intencji taksówkarza raczej się nie dowiesz.
 - Naciągnął mnie na kasę czy faktycznie błądził
Być może nie zrozumiał gdzie miał jechać, ale do tego się nie przyzna. Ważne jest, że jesteś na miejscu i już. Jedyne co Ci pozostało to powiedzenie do kierowcy "mai pen rai". W końcu faktycznie świat się nie zawalił.
Taka sytuacja powtarza się nieskończenie. Nieważne ile czasu jesteś czy mieszkasz w Tajlandii. Dopóki nie znasz okolic na pamięć i podstaw Tajskiego, nie licz na to, że będzie lepiej.

Wracając do pierdzielnika... Historia z taksówką jest banalna, ale na jej podstawie da się przełożyć wiele informacji odnośnie tajskiej kultury. Po prostu maska na twarz tzw. "poker" i "mai pen rai".

 A jeśli chodzi o sam bałagan w sensie fizycznym czyli – bajzel, to jest on w Tajlandii permanentny. Posiadanie ogromnej ilości rzeczy świadczy o bogactwie. Tajskie mieszkania są „zawalone” gratami tak, że nie da się do nich wejść. Co zabawne, miejsca gdzie Tajowie prowadzą biznes to najczęściej ich "4M". Nadal nie zmienia to faktu, że można tu znaleźć wszystko co działa lub nie. Nie ma znaczenia czy dana rzecz jest używana i przydatna. Czysta czy brudna. W kropki, łatki i inne pstrokate wzorki. Ważne, że jest i to dużo. Sami Tajowie czują się zawsze jak „u siebie”. Nie wydaje mi się, aby znali powiedzenie „klient nasz pan”.
 -Że co proszę, kto taki?! 

Czasem mam wrażenie, że nie mają pojęcia jak się zachować. Potrafią się drapać po brzuchu, czasem bekać podczas rozmowy. Z drugiej strony są nad wyraz uprzejmi co przyprawia o niepotrzebny dyskomfort związany z niepokojem, że za chwilę coś pójdzie nie tak. Jak np. w barze, kiedy to biedny, zbyt starający się tajski kelner niesie wypełnioną po brzegi szklankę, którą z ogromną precyzją próbuje nam przynieść do stołu. Staram się nie patrzeć  na jego ręce. Meczy mnie ten widok. Mam wrażenie, że idę z nim "łeb w łeb", a nogi mamy związane sznurkiem, oczy zaś,  zawiązane opaską.

Czy Tajowie to dzieci we mngle niedbajace o jutro, myslace tylko o tym by miec? 
Na pewno coś w tym jest. Nie mnie to oceniac.  Ja wychowalam sie w czasach kiedy to po odejściu komuny mielismy wszystko. Nie trzeba bylo zbierac, gromadzic. Nie robiliśmy pierdzielnika by udowodnić, że nas stać. Zdrugiej strony co stanie sie z tym wszystkim? W końcu kiedyś trzeba będzie to posprzatać...


 „O krążącym bałaganie” – czyli przygody Alicji w Krainie Tajów


Co robić gdy nagromadzi się za dużo rzeczy?
Z moich obserwacji wynika, że bałagan zaczyna krążyć i zmieniać swoje położenie oraz kształt. Zawsze można go jednak rozpoznać po tzw. „rzeczach - kluczach”. 

Ja z ciekawością obserwowałam fizyczną postać początkowo niewielkiej górki niepoukładanych rzeczy. Górka zapoczątkowała swój żywot w klasie jednej ze szkół w których uczę . Zaczęło się od plastikowej butelki z niewielką ilością wody oraz ołówkiem, książka, kartka papieru i opakowaniem po chipsach. W miarę upływu czasu, górce przybywało nowych „znajomych” z różnych dziedzin życia. Zaczęło robić się ich coraz więcej. Górka zmieniała swój kształt i wielkość. Rosła i dojrzewała w jakimś celu. 

Zastanawiałam się kiedy ktoś przyjdzie i to posprząta. W końcu jakby nie patrzeć, przerazala mnie wizja, iż niebawem to ja z dzieciakami będziemy musieli się wynieść i ustąpić miejsca nowemu „lokatorowi”. 

Pewnego pięknego dnia,  przychodzę rano do szkoły. Wchodzę z moją straszliwie przesłodzoną kawą. Patrzę się, rozglądam i oczom nie wierzę. Posprzątali! Nie ma już śmieci. Jesteśmy uratowani. Nie będziemy musieli szukać swojej arki, aby dryfować po oceanie brudu aby przetrwać. 
Super! pomyślałam i poszłam do toalety.
- A mogłam się powstrzymać...
 Mina mi zrzedła błyskawicznie. U progu następnych drzwi korytarza stała w swej okazałości góra śmieci! Miałam wrażenie, że krzyczy do mnie z oddali: - no cześć, co ci tak wesolutko. Popatrz jakie mam nowe fajne bajery na sobie!
Cała przygoda z górą toczy się już kilka tygodni. Nie mam pojęcia jak się zakończy. Wiem, że co jakiś czas znajduję moją „prześladowczynię” w różnych miejscach. Czasem zmienia salę w szkole. Ostatni ewidentnie uczyła się matematyki. Teraz jest odgrodzona taśmą w korytarzu. Może się jej boją?!

 Moja znajomość Tajskiej kultury na razie jest zbyt mała, aby zrozumieć całe zjawisko. No nic, obserwuję dalej. Szkoda, że nie jest to wędrówka jakiś ładnych zwierzątek, ale mam wrażenie, że ta wiedza też się przyda. Jeśli wytrzymam i nie powiem Tajom coś na zasadzie – może byście posprzątali? Tylko, że to nie ma sensu… W takiej sytuacji ja stracę twarz bo okaże się zbyt słaba do opanowania własnych emocji. Czyli wyjdzie na ich stronę. Damn it! ;)

Dla wytrwalych w czytaniu, wierszyk na koniec :)







„Tajski bałagan”
- Tajski bałaganie! Niech pan stanie…
- A po co?
- Bo pozbierać pana trzeba. Posortować, poprzebierać, niepotrzebne pozabierać.
- Ha! A to też mi pomysł nowy. Prze jam jestem „kolorowy”. Niech pan siebie pozabiera! Pan nic nie ma – bida szczera!
- Ja?! O nie, nie jestem taki! Ja mam rozum prze-kozaki! Trzeba zbierać co zepsute, niepotrzebne i wyzute. Gdyż inaczej śmierdzi panie!
- No i znowu to gadanie… Po zapachu wiem co moje! Gdzie co leży się nie boję..
- Ale to pierdzielnik staaary! A te buty.. nie do pary.
- Bo ja bogacz oczywisty,  mieszam pary te są - „twisty”.
- No i gadać z takim, po co?
- Idę dalej bo i ot co!
...



Zdjęcia:
autor: Paweł Strzelczyk
www.allPhotoBangkok.com


Komentarze

  1. gdy w zeszłym roku byłam w Tajlandii nie mogłam nie zauważyć tego pierdolniku ;) ale nei przyszło mi do głowy że powód może wynikać z chęci udowodnienia że "się ma" uznałam że po prostu inne wartości są ważne a utrzymywanie ładu gdzieś na końcu listy. Sama tak mam więc poczułam nić porozumienia ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sanktuarium Prawdy w Pattaya

Co w życiu jest naprawdę ważne?  Po co żyjemy i co nas ogranicza?  Czy to nie absurdalne, że gatunek ludzki, który jest w stanie polecieć w kosmos, tak naprawdę nie wie o sobie prawie nic? Niektórzy z nas nie mają pojęcia czym są emocje, jak działa mózg i gdzie znajduje się pasmo oriona. Każdego dnia nasza cywilizacja uczy się czegoś nowego. Czy nadejdzie dzień kiedy sami sobie stanie my się alfą i omegą? Czy nauka i filozofia odnajdzie uniwersalną prawdę i odpowiedzi na najprostsze  wydawałoby się dla ludzi pytania? Jeśli tak, to gdzie należy szukać prawdy o życiu i świecie? Prawdy, która już jest, istniej i dzieje się nam zwykłym śmiertelnikom na codzień.  Jednym z miejsc, gdzie to właśnie PRAWDA sama w sobie, jest religią i filozofią to wyjątkowa tajska świątynia.  Prasat Satchatham, o której mowa, jest kolebką i punktem spotkań wszelkich wyznań, filozofii czy wiary w siłę wyższą.  Nie brakuje zatem akcentów religijnych z każdego zakątka świata, w tym rz...

Masaż Tajski, czyli tradycyjna sztuka uzdrawiania, która jest praktykowana do dziś.

W tym poście oprócz samego artykułu, dołączam wywiad z Piotrem Druzgałą, ekspertem w dziedzinie fizjoterapii, jogi i masażu tajskiego. Piotr jest moim wieloletnim przyjacielem i autorem książki "Miedzy Jogą, a fizjoterapią".    Zobacz video 1 z wywiadem:  Masaż Tajski wywodzi się z dawnej medycyny oraz sztuki Wschodu. Dzięki ogromnej wiedzy na temat ludzkiego ciała i ducha, odpowiednio wykonywane ćwiczenia dają nie tylko wspaniałe ukojenie, ale również przynoszą ulgę wszelkim rodzajom bóli mięśniowych, migrenom, objawom astmy, stanom depresyjnym i lękowym, a także zaburzeniom snu. Zobacz video 2 z wywiadem:  Jak działa uzdrawianie? Poprzez masaż rozciąga się mięśnie i odblokowuje przepływ energii dając odprężenie dla zmęczonych kończyn oraz umysłu. Istnieje wiele rodzajów tajskiego masażu. Podział i rodzaje technik zostały uwzględnione nie tylko na odpowiednie wskazanie do leczenia, ale również...

Fenomenalny "Alcazar Show" z najpiekniejszymi transwestytami w Tajlandii.

O co chodzi z Alcazar show w Tajlandii?     "Alcazar show" to wspaniałe przedstawienie same w sobie i może się poszczycić mianem "tanecznego wydarzenia" na skale światową. W przedstawieniu biorą udział tylko i wyłącznie mężczyźni, transwestyci i transseksualiści nazwani - "he/she", "ladyboys", a w Tajlandii "Kathoey". Ale dlaczego warto się tam wybrać?   Po pierwsze dlatego, że opisuje ten kabaret na moim blogu ( taki żart 😉 ), po drugie jest to piękne widowisko w stylu "Broadway" ze wspaniala oprawa muzyczna, swiatlami i przede wszystkim przepieknymi artyskami. Cena przedsawienia : 700 THB / 85PLN zwykle miejsca oraz 1000THB / 120 PLN miejsca VIP. Osobiscie uwazam, ze kupienie miejsca drozszego nie jest konieczne (takie mialam), poniewaz niewiel rozni sie ono od zwykjlego. Jednak cena wyzsza czy nizsza jest warta wydania tej kwoty. Po trzecie cały spektakl jest przygotowane pod okiem / oczy...