Czyli dużo mówimy i ... wiele robimy.
Zastanawiam się nad tym tematem od dłuższego czasu. Czym jest miłość?
Czy zakochanie się lub fascynacja drugą osobą jest już głębokim uczuciem, a może tylko wstępem lub zachętą do przeżycia uczuć wyższych? Im dłużej tu jestem, mam coraz silniejsze wrażenie, że Tajowie nadużywają slowa „kocham” albo rozumieją je inaczej. A może łatwiej im przychodzi miłosny stan? W kraju gdzie do zdrady przyznaje się ok. 80% żonatych mężczyzn (powtórzę słowo „przyznaje”, bo są tacy co się nie chcą przyznać). Słowo kocham pojawia się wszędzie i ciągle. Można je usłyszeć w telewizji, która emituje jedynie telenowele i wiadomości o królu, a nawet od przechodniów na ulicy. Dlatego w Tajlandii nie ma co narzekać na brak empatii. Ja słyszę „I love you” kilka razy dziennie od moich uczniów, jak również wtedy gdy zmęczona i spocona wracam wieczorem z siłowni. Nie ważne, że jest ciemno i nie widać mojej twarzy. Tajowie i tak mnie kochają…
W pewnym momencie zaczęło to być strasznie wkurzające. Bo idzie taki jeden z drugim i krzyczy na ulicy „ I love you, I love you”! Nóż w kieszeni się otwiera. Wtedy myślę sobie, masz chłopie żonę, kochanki i jeszcze mi tu jakieś pierdoły opowiadasz. A z pozoru taki z Was ciepły, miły, uduchowiony i uśmiechnięty naród. Wiem, że nie powinnam tego pisać, ale czasem mam ochotę dać im pstryczka w te uśmiechnięte buzie.. Niby prostytucja jest zakazana, a w życiu nie widziałam tylu prostytutek i transwestytów. Szacuje się, że ich liczba waha się między 30 tyś a 1 mln kobiet. Czyż nie jet to zwykła obłuda? Ale czy zepsucie Tajów i brak przyznania się do tego jest winą ich samych, czy też świata, który swoje brudy wypycha na zewnątrz i zwala na innych. W końcu nie byłoby tylu kobiet zarabiających swoim ciałem, gdyby nie szeroko rozwinięta branża seks turystyki i zamiłowania do dewiacji seksualnych.
A wracając do tematu, brak wierności jest czymś pożądanym! Sama byłam zaskoczona. Ale po kolei… Zastanawiałam się nad tym, jak w społeczeństwie w którym prawie wszyscy (jak nie wszyscy) się zdradzają można mówić o miłości. Czy to w ogóle ma sens? A przede wszystkim co czują te biedne żony, których mężowie pod pretekstem częstych wyjść do KTV (Karaoke Television), wydają pieniądze na uciechy w domach publicznych. Przecież i tak wiadomo, gdzie chadzają. Nawet ja wiem jak jest, a nie jestem Tajką, ani nie mam męża. Zadawałam to pytanie różnym osobom, które tu mieszkają, jak również tym, które mają wszechstronną wiedzę na temat Azji. Wszystko zaczęłam skrupulatnie analizować, przetwarzać, aż w końcu doszłam do wniosku, że to wszystko jest bardzo zakręcone! A głowa nie raz zaczęła mi prawować od natłoku informacji. W każdym razie wiem, że posiadanie kochanek przez żonatego mężczyznę nie jest źle postrzegane, ponieważ świadczy o dobrobycie danej rodziny. Skoro mężczyzna jest w stanie utrzymać swoich bliskich i swoje kochanki, to musi być bogaty! Im więcej ma głów do wykarmienia tym więcej musi zarabiać. Zatem nie należy współczuć żonie takiego mężczyzny, a wręcz zazdrościć!
Wyobrażam sobie, że spotykają się takie Tajki na babski wieczór i jak to bywa wszędzie na świecie, rozmawiają o swoich mężczyznach. Zapewne jedna przez drugą się licytują której mąż ma więcej kochanek. Ciekawe co ma powiedzieć ta, której mąż postanowił dochować wierności! - Przecież na pewno i taki się znajdzie, nie ma co generalizować. Taka też była moja opinia na ten temat. Zdrady, zdradami, ale nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Cały czas zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi, za przykład brałam jednego z nauczycieli w szkole w której pracuję. Owy nauczyciel jest Tajem. Wydaje się być bardziej inteligentny niż inni i - na moje nieszczęście, zawsze ma wiele do powiedzenia. A propos, wiem że to nie na temat, ale muszę się wyżalić… Tajowie to naród, który potrafi „lać wodę” strumieniami. Ich rozmowy mogą trwać bez końca. Już tyle razy miałam okazję rozmawiać o niczym, godzinami. Dlatego też gdy mam „okienko” między lekcjami, chodzę uzbrojona po zęby w gazety, książki, mp3 i laptopa, żeby móc zająć się czymś pożytecznym. Może brzmi to dość arogancko, ale naprawdę, kto jest w stanie wytrzymać codzienne rozmowy, które wyglądają mniej więcej tak:
Dialog :
Taj: Oh! Jestem taki zajęty i zmęczony…
Alice: Tak? Rozumiem… Uczniowie potrafią zmęczyć.
Taj: Tak. Jestem taki zajęty..
Alice: Współczuję…
Taj: Wiesz, uczniowie są niegrzeczni.Alice: Tak wiem, mi też dają w kość.
Taj: Jestem taki zmęczony…
Alice (już mi się nie chce dalej rozmawiać): Wiem… Rozumiem…
Taj: Wiesz uczniowie są tacy niegrzeczni. Jestem zmęczony…
Alice (wrr….): WIEM. ROZUMIEM.
Taj: Wydaje mi się, że jestem taki zmęczony bo uczniowie są tacy niegrzeczni…
Alice (mnie już nie ma, zazwyczaj dalej nie słucham): YHY, mmm, ….yhy,…mmm…
Itd. […]
I tak jest cały czas. A jak się zacznie to zazwyczaj nie ma odwrotu. Raczej coś się musi stać, aby Taj przestał mówić. Np.: dzwonek na lekcję (ale i tak zazwyczaj powie – zaczekajmy jeszcze chwilę i porozmawiajmy), lub jeśli ktoś inny podejdzie i zacznie mówić. Wtedy można „uciec”…
Chyba jestem już trochę „stajona” bo za bardzo odbiegłam od tematu. Ah… :P
W każdym razie nauczyciel z którym rozmawiałam jest bardzo poważny, skrupulatny i wygląda na takiego porządnego, a wręcz cnotliwego (oczywiście patrząc moimi oczyma :P). To właśnie on utrzymywał mnie w przekonaniu, aby nie mierzyć wszystkich jedną miarą oraz nie trzymać się kurczowo stereotypów. W końcu on i jego narzeczona byli dla mnie namacalnym dowodem, iż w rzeczywistości nie zawsze jest tak samo, a ludzie potrafią być sobie wierni. Tak właśnie sobie myślałam, aż któregoś pięknego dnia okazało się inaczej. W czasie przerwy w naszym pokoju nauczycielskim, jak zwykle zaczęły się rozmowy. Mój wzorowy przykład sam zaczął opowiadać, że nie wie co ma zrobić bo… Taka dziewczyna mu się bardzo podoba i on jej też, a problem jest taki, że chciałby jej dać swój numer telefonu, ale nie może. A nie może tylko i wyłącznie dlatego, że jego telefon zabrała mu jego zazdrosna narzeczona bo jego eks do niego dzwoniła.
Koleżanki Tajki przestrzegały „ Uważaj siczer Alice, uważaj…” A już nie raz dostałam strzał zazdrosnego i wrogiego spojrzenia dziewczyn na ulicy.
Miłość jest tu taka pokręcona, przesycona barwami i dramatami. Emocje szarpią serca i dusze osób, które je przeżywają. Kochankowie są często rozbitkami na wyspach niespełnienia i braku akceptacji. Żony i mężowie oddaleni od siebie tak bardzo, że dowiadują się o sobie z ulicznych plotek. Romantyczne i prawdziwe miłości gdzie ich szukać? W wyobraźni, książkach, filmch..?
Komentarze
Prześlij komentarz