Drodzy Czytelnicy! Będę szczera do bólu. Dziękuję Wam z całego serca za naszą wspólną przygodę na Blogu. Każdy początek ma swój koniec. Po ponad 10 latach pisania artykułów o krainie uśmiechu, zdecydowałam na koniec! A właściwie to zakończeniu pewnego etapu. Koniec z Alicją z krainy Tajów czy Majów. Zostaje już „tylko” Alicja! Dlaczego? Po pierwsze, już od dawna nie jestem Alicją z krainy Tajów. Bangkok pożegnałam (jak na razie bezpowrotnie) w 2017 roku, czyli dość dawno temu. Nie oznacza to, że wróciłam od razu do Polski. - Co to, to nie! Z duszą na ramieniu, jak zwykle ryzykując wiele, Porwałam się, na jeszcze większe szaleństwo. Jeśli ktoś czytał moją książkę "Alicja w krainie Tajów" do końca, to wie, co było dalej. Ci z Was, którzy nie mieli okazji zapoznać sie z ostatnim rozdziałem, dowiedzą sie teraz! Otóż po pięciu latach mieszkania w Azji, zdecydowałam się na zmianę o sto osiemdziesiąt stopni. Spakowałam cały (najistotniejszy) dorobek w kilka walizek i odbyłam ...
2012 r. Alicja stawia wszystko na jedną kartę, kupuje bilet w jedną stronę do Bangkoku i opuszcza swoją ukochaną Polskę. Daje sobie trzy miesiące na rozwikłanie swojej egzystencjalnej zagadki i odnalezienie w Azji odpowiedzi. Ostatecznie została w Tajlandii 5 lat. 2017 roku, bezpośrednio z Tajlandii rusza do Meksyku, a to za sprawą głosu serca. Z duszą na ramieniu rozpoczyna kolejny zadziwiający etap życia. Nowe doświadczenia, wiedza i odmiana pochłaniają Alicję na kolejne 7 lat...